6.06.2015

6. Obiecuję...

- Justin?! Co ty do cholery tutaj robisz?! Skąd wiesz, gdzie mieszkam?!
Z całych sił starałam się unormować swój oddech, gdy patrzyłam osłupiała na Justina. Żadna konkretna myśl nie docierała do mojego mózgu i nie miałam w ogóle pojęcia, co powiedzieć, ponieważ BYŁ TUTAJ. Siedział TUTAJ, co nigdy nie powinno się zdarzyć.
- Tak jak mówiłem, mam swoje sposoby.
Powoli podnosząc się z łóżka, Justin zbliżył się do mnie. Wyglądał bardzo dobrze. Miał ciemne dżinsy i jasną koszulkę. Wyciągnął do mnie dłoń, by dotknąć mojego policzka, ale szybko się cofnęłam, nerwowo oblizując usta.
- Nie dotykaj mnie - wyszeptałam.
- Proszę, wysłuchaj mnie.
- I czemu niby miałabym to zrobić?
Spróbował złapać moją dłoń, ale szybko schowałam ją za plecami.
- Sophia, wiem, że zachowałem się jak dupek i to spieprzyłem. Marzę, by cofnąć czas, ale nie umiem. Mogłabyś chociaż na mnie spojrzeć?
Podniosłam wzrok i napotkałam jego oczy. Poczułam wszechogarniające mnie ciarki, więc szybko zamknęłam powieki, by przerwać napięcie między nami.
- Czemu to zrobiłeś? - spytałam, plącząc ramiona na klatce piersiowej. - Powiedz mi, czemu.
Justin przeczesał swoje włosy palcami, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć, po czym wypuścił głębokie westchnięcie, kręcąc głową.
- Nie wiem.
- Justin, nie mów mi że nie wiesz. Wcale... Wcale nie zabrałeś mojego pieprzonego dziewictwa i sobie nie odszedłeś! Wcale nie napisałeś jakiegoś bzdurnego liściku... Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak się czułam, kiedy wstałam?!
Starałam się utrzymać łzy przy oczach, ale było to kompletnie niemożliwe.
- Wiem, Sophia, wiem. Uwierz mi, naprawdę przepraszam...
- Więc powiedz mi dlaczego, do cholery! - przerwałam mu. - Wtargnąłeś bez pozwolenia do mojego domu tylko po to, by mnie przeprosić? Justin, czasami zwykłe przeprosiny nie wystarczą. Musisz to wyjaśnić.
Westchnął głęboko i oparł się o ścianę.
- Podobasz mi się, Sophia. To dlatego.
- Och, więc o to chodzi! Przecież tak zachowują się wszyscy normalni ludzie, gdy ktoś im się podoba! Pieprzą ich, a potem zostawiają. Proste.
- Nigdy nikt mi się nie podobał, rozumiesz? To dla mnie nowe. Nigdy się do nikogo nie przywiązałem. Tak jak powiedziałem wcześniej, ja nie kocham, ja pieprzę. Kiedy obudziłem się z samego ranka i spojrzałem na ciebie śpiącą obok mnie, spanikowałem, ponieważ poczułem się zupełnie inaczej. Za każdym razem, gdy coś mnie do kogoś zbliżało, starałem się zachowywać dystans, by to wszystko nie poszło za daleko. Więc kiedy obudziłem się obok ciebie i poczułem się zrelaksowany, szczęśliwy... Zacząłem się bać. Napisałem ten liścik z nadzieją, że o tobie zapomnę, ale się myliłem. Ciągle o tobie myślałem. O twoich oczach, uśmiechu... Ledwo cię znałem i pragnąłem poznać cię dokładnie. Nie wiem jak, ale chcę tu być i wszystko naprawić. Uwierz mi, kiedy cię przepraszam. Wybacz mi i daj mi kolejną szansę.
Stałam tam kompletnie zszokowana. Rozejrzałam się po wnętrzu, jakbym szukała odpowiednich słów. Justin był wszystkim, czego pragnęłam. Nie byliśmy ze sobą zgodni, ale potrzebowaliśmy siebie. Przez całe swoje życie chciałam kogoś, z kim będę czuła się dobrze, kto będzie przy mnie zawsze. Może Justin nie do końca to oddawał, ale byłam skłonna mu się poświęcić. Chciałam dać mu kolejną szansę, ponieważ chciałam działać tak, jak on tego chciał. Skrzywdził mnie, ale jednak chyba każdy zasługuje na kolejną szansę, prawda?
- Czasem też tak się czuję - wyszeptałam po chwili.
- Co masz na myśli?
Znowu sięgnął po moją dłoń i tym razem mu się nie wyrwałam.
- Też nie lubię się przywiązywać. Nigdy nie wiesz, co może się zdarzyć. Nie wiesz, kto może być od ciebie zabrany... - mruknęłam, przypominając sobie inny poranek.
- Jak to?
Jego oczy dosłownie wypalały moje.
Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, to nie był odpowiedni czas.
- To teraz nieważne. W każdym razie, nie przywiązywałam się do ludzi, ale dwa dni temu zmieniłeś moje spojrzenie na świat. Dałeś mi nadzieję. Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka, nie wiem, jak to konkretnie działa, ale chcę spróbować. Możemy uczyć się razem. Udowodnij mi tylko, że ty również tego chcesz.
Justin sięgnął po moją drugą dłoń i także mocno ją ścisnął.
- Powiedz mi, co muszę zrobić i zrobię to.
Wiedziałam, że mówił prawdę.
- Zostań ze mną na noc. Nie mam na myśli seksu, po prostu zostań ze mną i udowodnij mi, że będziesz tu, kiedy się obudzę.
Odwrócił ode mnie wzrok i popatrzył na łóżko, a ja zaczęłam się modlić, by mi nie odmówił, ponieważ naprawdę go potrzebowałam.
- Dobrze - odpowiedział. - Zrobię to.
O mój Boże.
Poczułam się jakbym wygrała na loterii, a nie chcąc, by się rozmyślił, pociągnęłam go w stronę łóżka, jednak nie położyłam się obok niego.
- Czekaj - powiedziałam.
- Co się stało? - zmarszczył czoło.
- Spokojnie - zachichotałam. - Nie zmieniłam zdania, chciałabym tylko zmienić ubranie.
- Okej - odetchnął z ulgą.
- Będziesz się dobrze czuł, śpiąc w tych jeansach?
- Chciałem spać w bokserkach, ale... Mogę zostać w jeansach.
- Nie, bokserki są w porządku, byłam ciekawa.
Uśmiechnął się do mnie lekko, po czym ściągnął swoje spodnie.
Idąc w stronę szafy, przypomniały mi się słowa Justina na temat tego, że mam seksowne ciało. Dlaczego więc nie dać mu małego pokazu? Chciałam być jedyną dziewczyną, na którą by patrzył. Chciałam zatrzymać go przy sobie i zatrzymać jego serce, dlatego odwróciłam się przodem do niego i zaczęłam robić coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam.
Powoli odpięłam spodnie, ściągając je ze swoich ud, aż same opadły na podłogę, ukazując moją czerwoną bieliznę. Zaczęłam kręcić biodrami, ściągając przy tym koszulkę i patrząc na Justina. Omiatał mnie wzrokiem.
- Podoba ci się? - spytałam.
Jego oczy pociemniały.
- Zbyt bardzo - odpowiedział, oblizując powoli usta.
Odrzuciłam koszulkę do tyłu i nagle poczułam dłonie Justina na moich biodrach. Pociągnął mnie w dół na łóżko i od razu bez wahania wsunął dłoń do moich majtek, dotykając mnie... tam.
- Justin - zachichotałam nerwowo. - Pamiętasz, co powiedziałam?
- Tak, pamiętam. Ale to nie oznacza, że nie mogę cię dotykać.
Uśmiechnęłam się i ujęłam jego twarz w dłonie.
- Żadnego seksu i dotykania miejsc intymnych.
Parsknął śmiechem i uniósł ręce do góry.
- Okej, okej, zrozumiałem. Ale nie powiedziałaś nic o łaskotaniu.
Zanim miałam czas na odpowiedź, Justin usiadł na mnie okrakiem. Zapiszczałam i spróbowałam się wyrwać, ale był zbyt ciężki. W dodatku zaczął wbijać palce w moje żebra.
- Justin! Nie mogę oddychać! - wymamrotałam.
- Nadal mnie nienawidzisz? - zapytał przekornie.
- Może... Dam ci znać rano - parsknęłam śmiechem i pokazałam mu język.
Wywrócił oczami i położył się na plecach, ciągnąc mnie na swoją klatkę piersiową. Pachniał tak dobrze. Właśnie tutaj chciałam pozostać na zawsze. Nie mogłam uwierzyć w to, jak szybko rzeczy mogą ulec zmianie.
- Hej, Justin?
Poczekałam na jego odpowiedź.
- Tak, co jest?
- Jak się tutaj właściwie dostałeś?
Mogłam przysiąc, że się uśmiecha.
- Przez okno. Było otwarte.
- Och, powinnam je zamykać na następny raz.
- Tak, z pewnością powinnaś - zachichotał i pocałował czubek mojej głowy. - Wyglądasz na zmęczoną, prześpij się.
- Pragnę zatrzymać ten moment. Bardzo bym chciała, byś był tu rano.
Przycisnął mnie mocniej do siebie i zaczął przesuwać palcami po moim kręgosłupie, co kompletnie odebrało mi oddech.
- Będę, piękna. Obiecuję.

 _________________________________________
Myślicie, że Justin będzie u Sophii rano? :D
Dziękuję Wam za wszystkie pozytywne komentarze <333 Jesteście cudowni.

Zapraszam na moje fanfiction: DEAR CHLOE. Bardzo mi zależy na Waszym wsparciu :)
x Werka

2.06.2015

5. Pozwól mi wyjaśnić...

Otwierając oczy i witając rażące promienie słoneczne, rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam na zegarku, że jest już trzynasta piętnaście. Cholera. Byłam spóźniona.
Ścieliłam łóżko w błyskawicznym tempie i podeszłam do szafy, nakładając na siebie biustonosz, T-Shirt "Obiad Dinny" i spodnie khaki.
Justin wyglądał dobrze w takich spodniach.
Wzdrygnęłam się i otrząsnęłam z myśli, po czym zaczęłam niedbale układać swoje włosy. Naprawdę nie obchodziło mnie to, jak wyglądam, ponieważ nie miałam dzisiaj humoru na cokolwiek. Stanęłam na plakatach Justina, które zdarłam ze ścian poprzedniego dnia i nałożyłam na siebie trampki, po czym wydostałam się z pokoju.
"Obiad Dinny" znajdował się niedaleko mojego domu, całe szczęście. Było to małe miejsce, które pozwalało mi zarobić kasę w weekendy. Zerknęłam na telefon i zdałam sobie sprawę, że jestem spóźniona tylko dwie minuty.
- Dzięki Bogu, że jesteś.
Odwróciłam się i zobaczyłam Dinnę, moją szefową. Stała przede mną i trzymała w dłoniach trzy mokre talerze. Podchodziła pod pięćdziesiątkę, lecz kiedy się nie stresowała, wyglądała na młodszą o jakieś dziesięć lat.
- Wow, czemu tu jest tak pełno?
Rozejrzałam się po wnętrzu. Każdy stolik był zapełniony.
- Nie mam pojęcia. - Odpowiedziała. - Jest wtorek i nie mam nikogo innego do pomocy, więc zabieraj się do pracy!
Super.
Wyjęłam długopis i udałam się w kierunku pierwszego stolika.

*

Była połowa mojej zmiany i na szczęście ruch trochę zmalał. Odetchnęłam z ulgą na panujący spokój i usłyszałam dźwięk telefonu.
- Sophia, odbierzesz? Mam pełne ręce.
Zerknęłam przez ramię na Donnę, która właśnie wycierała stolik i westchnęłam głęboko, podchodząc do telefonu.
Ilu ludzi, do cholery, zamawia jedzenie we wtorki?
- Cześć, tu Obiad Dinny, w czym mogę pomóc?
Bardzo się starałam, by nie brzmieć na zirytowaną.
- Cześć - po drugiej słuchawce odezwał się męski głos. - Tu... Justin.
Kurwa mać.
Moje serce miało zamiar wystrzelić z klatki piersiowej, kiedy zaczęłam głębiej oddychać. Jak miał czelność dzwonić do mnie po tym wszystkim?
- Justin, jak zdobyłeś ten numer? Jakim cudem wiesz, że tu pracuję?
- Mam swoje sposoby, ale to nieważne. Pozwól...
- Justin - przerwałam ostro. - Nie dzwoń tu nigdy więcej. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Słuchaj, chciałem...
- Nie, Justin. To, co zrobiłeś ostatniej nocy było beznadziejne. Szczerze cię nienawidzę i przysięgam, że jeśli jeszcze raz tu zadzwonisz, zmienię ten numer. Nie dzwoń tutaj. Nigdy.
Odłożyłam słuchawkę, a raczej nią rzuciłam. Mój oddech był porywczy i walczyłam ze łzami, by ich nie wypuścić. Może moment z tekstem "szczerze cię nienawidzę" był za mocny, ale zasłużył na to. Liścik, który mi zostawił, nigdy nie opuści mojej głowy.

"Sophia,
Musiałem iść. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę miał okazję cię zerżnąć. - Justin"
Och, więc o to chodziło. Zadzwonił, by dowiedzieć się, czy znowu będzie miał okazję mnie ZERŻNĄĆ, tak jak resztę dziwek. 
- Kochanie, wszystko w porządku?
Spojrzałam na Donnę, która akurat do mnie podeszła.
- T-tak, w porządku - wyszeptałam i pociągnęłam nosem. - Chciałabym wrócić do pracy.
Wyminęłam ją i podeszłam do stolików, pragnąc z całej siły o nim zapomnieć.

*

Zegar wybił dziewiątą, co oznaczało koniec mojej zmiany. Justin nie zadzwonił więcej i nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale jakaś część mnie jednak pragnęła, by to zrobił. Nie miałam pojęcia, czemu chciałam z nim porozmawiać. To, co zrobił było złe, ale było w nim coś uzależniającego. Był taki tajemniczy... Chciałabym poznać go bardziej. W każdym razie, więcej nie dzwonił.
- Pa, Donna! - krzyknęłam w stronę kuchni.
Odwróciłam się do wyjścia, kiedy usłyszałam jej kroki.
- Czekaj, Sophia!
Wytarła ręce w swój fartuch i podeszła bliżej.
- Kto dzwonił? Nie chcę być wścibska, ale wyglądasz na przygnębioną - spojrzała na mnie współczującym wzrokiem. Ostatnio często go widziałam.
- Nikt taki - wzruszyłam ramionami, jakbym rzeczywiście mówiła prawdę.
- Jesteś pewna?
Donna znała mnie odkąd skończyłam szesnaście lat. Kto jak kto, ale wiedziała, kiedy kłamię.
- Tak, jestem pewna. Nie przejmuj się tym.
- No dobrze - powiedziała niepewnie. - Powiedz mi po prostu, kiedy będę musiała skopać komuś tyłek.
Zaśmiałam się na jej słowa i mocno ją przytuliłam.
- Dzięki, Donna. Na pewno to zrobię.
Szybko zamknęłam za sobą drzwi i powitałam mroźną noc Nowego Jorku. Szybko przyłożyłam ręce do ust i chuchnęłam w nie kilkakrotnie, próbując je ogrzać.
Jak Justin miał w ogóle prawdo do mnie dzwonić? Nadal tego nie rozumiałam. Myślał, że kim niby jest? Nadal byłam przekonana, że zasługiwałam chociażby na jakiekolwiek pożegnanie. Zabrał moje dziewictwo. Czy to dla niego kompletnie nic nie znaczyło? Nie mogłam o tym myśleć, to mnie przygnębiało.
Nareszcie dotarłam do mieszkania. Byłam strasznie zmęczona i jedyne o czym marzyłam to sen. Knajpa była dzisiaj zapełniona po brzegi, a w dodatku te wszystkie emocje związane z Justinem...
Wspinając się po schodach, ziewnęłam cicho i zaczęłam związywać włosy w luźnego warkocza, by bardziej przygotować się do spania, po czym otworzyłam drzwi do pokoju.
- Zanim cokolwiek zrobisz, pozwól mi wyjaśnić.
Każda moja cząstka ciała zamarła, gdy zauważyłam Justina Biebera siedzącego na moim łóżku i gapiącego się prosto na mnie.

 _________________________________________
Również krótki, ale przynajmniej mamy trochę Justina :) Dziękuję Wam za komentarze <3
Zapraszam na moje nowe ff: DEAR CHLOE. Gwarantuję, że nigdy nie spotkaliście się z podobną fabułą :) Ściskam mocno x Werka

29.05.2015

4. Nie zasługujesz na to...

Nie wiedziałam, co mam zrobić ani jak zareagować. Siedziałam skulona na podłodze i miałam zamknięte oczy. Usilnie próbowałam wymyślić coś racjonalnego. Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam w takiej pozycji, ale to bezsprzecznie mnie rozluźniło. Tak, wiedziałam, na co się wcześniej decyduję i wiedziałam, że podejmuję pewne ryzyko, ale nigdy nie pomyślałabym, że zdarzy się AŻ coś takiego. No tak, to przecież Justin Bieber. Właśnie tak znany jest na świecie.
Podniosłam się na nogach i chwiejnie zaczęłam iść w stronę krzesła z moją sukienką. Zerknęłam ukradkiem na pościel, która była cała we krwi. Moje dziewictwo.
"Dziewczyny zwykle chcą, żeby ich pierwszy raz był przeżyty z kimś szczególnym, dlatego nie popieram tego, by rżnąć ich do upadłego!"
Ponownie wypuściłam z siebie szloch i chwyciłam swoją torebkę, wychodząc na korytarz, gdzie się całowaliśmy, idąc przez salon, gdzie odbyliśmy tę głupią konwersację, aż wreszcie znalazłam się nawet poza hotelowym holem, gdzie się kłóciliśmy. Z dala od wspomnień.
Czułam się jak dziwka. Nawet jeśli Justin powiedział, że się postara i nawet jeśli stwierdził, że nie czuł tego samego co ja, nie mógł mnie chociaż pożegnać? Nie mógł chociaż zrobić tej jednej pieprzonej rzeczy?
"Nie uprawiam spokojnego seksu, ja się pieprzę, i to ostro."
Dlaczego do jasnej cholery płakałam? Czy naprawdę myślałam, że go zmienię w przeciągu jednej nocy? Wow, Sophia, jesteś taka naiwna.
Pragnęłam tylko znaleźć się jak najszybciej w domu. Najgorszą rzeczą z tego wszystkiego było to, że byłam sama. Nie miałam komu nawet opowiedzieć o swoich problemach, bo moja przyjaciółka Carina była akurat na wakacjach ze swoim chłopakiem. Tylko Bóg wiedział, co właśnie wyprawiali na północy Francji.
Nie miałam nawet rodziców, żeby do nich zadzwonić. Kiedy skończyłam dziewięć lat, zginęli w wypadku samolotowym i nie pamiętałam kompletnie niczego z tamtego dnia, oprócz pracownika opieki społecznej, który pomógł mi znaleźć dom zastępczy. Nie miałam pojęcia, dlaczego Bóg zabrał mi rodziców. Do jakiegokolwiek domu zastępczego bym nie trafiła, i tak udawało mi się wszystko zniszczyć. Czasem moi zastępczy rodzice byli naprawdę najmilszymi na świecie, ale nie potrafiłam ich kochać. Potrafiłam tylko wyładowywać swoją agresję.
Przemieszczanie się z jednego domu do drugiego nie było proste. Chciałam studiować i ukończyć liceum z wyróżnieniem, ale to nie było łatwe. W ostatnim zastępczym domu poznałam Carinę. Była w tym samym wieku co ja i była biologiczną córką moich przybranych rodziców. Zawsze byłam o nią zazdrosna, ponieważ była we wszystkim zdolna.
Z początku traktowałam ją jak gówno, ale na końcu przestałam, kiedy zorientowałam się, że jest jedyną osobą, która pragnie pomóc mi z moimi problemami. Wciąż pamiętam dzień, kiedy wszystko zmieniła. Miałam piętnaście lat.

- Słuchałaś kiedyś Justina Biebera?
Carina weszła do mojego pokoju, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Była zjawiskowa. Ciemne, długie włosy i jasne, niebieskie oczy. Była wszystkim, czym chciałabym być i to naprawdę doprowadzało mnie do szału.
- Nie - wzruszyłam ramionami.
Podeszła bliżej i położyła przede mną swojego ipoda oraz parę słuchawek. 
- Wiesz, kiedy jestem wściekła i wydaje mi się, że nie może być lepiej, wtedy go słucham i to naprawdę pomaga. Brzmi idiotycznie, ale działa. Sama spróbuj.
Wywróciłam oczami. Była wnerwiająca.
- Nie, dzięki - mruknęłam i położyłam się na brzuchu na łóżku, odwracając się tyłem do niej. Usłyszałam, jak wzdycha głośno, po czym wychodzi cicho z mojego pokoju.
Obejrzałam się i zobaczyłam, czy już jej nie ma, a wtedy zorientowałam się, że na moim łóżku wciąż był jej ipod.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty - mruknęłam do siebie i podniosłam sprzęt.
Położyłam się na plecach, nałożyłam słuchawki i nacisnęłam "play". Piosenka "Down to Earth" zaczęła rozbrzmiewać w moich uszach, a słowa wydarły na zewnątrz wszystkie moje emocje, które w sobie skrywałam, do tego stopnia, że zaczęłam płakać.
Carina musiała jednak wejść do środka, ponieważ poczułam, jak kładzie się obok i przytula mnie do siebie. Szlochając w jej ramionach, wszystko jej opowiedziałam.
Tego dnia nie tylko Carina stała się moją siostrą, lecz także Justin Bieber stał się moim ratunkiem.

Może właśnie to bolało mnie najbardziej. Był moim ratunkiem. Był ze mną, kiedy nikogo innego nie było. Potrzebowałam go. Kiedy mentalnie się na mnie rzucił, nie mogłam odmówić. Może jeśli powiedziałabym mu o swoich rodzicach, nie zostawiłby mnie?
Myśl racjonalnie, Sophia.
Wiedziałam, że moja podświadomość ma rację. Właśnie taki był. Pieprzył ludzi, a potem ich zostawiał.
Wydostałam się z hotelu i od razu zostałam powitana przez nowojorskie powietrze. Wsiadłam do taksówki czekającej przed wejściem i zerknęłam na kierowcę.
- Dokąd? - spytał z uśmiechem pełnym litości.
Zorientowałam się, jak muszę żałośnie wyglądać.
- Północny Broadway, 115.
Ułożyłam głowę na oparciu, wyglądając przez okno i wzdychając cicho.
Kiedy Carina i ja zostałyśmy przyjaciółkami, nie mogłam w siebie uwierzyć. Czułam się jak gówno i nie mogłam zaakceptować samej siebie. Ale Carina dowiodła mi, że się mylę.

- Soph - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Jak możesz siedzieć tutaj i mówić, że nie jesteś piękna? Jesteś cudowną dziewczyną - chwyciła moje dłonie. - Każdy facet oszaleje na twoim punkcie.
- Łatwo ci mówić, Carina. Każdy zawsze się w tobie zakochiwał. Ja nawet nie miałam chłopaka, nigdy.
Jej oczy się rozszerzyły.
- Sophia, mamy tylko siedemnaście lat. Zacznij się martwić, kiedy będziesz miała dwadzieścia kotów i czterdzieści lat, ale nie teraz. Nie przejmuj się brakiem chłopaka. Kiedy odpowiedni się zjawi, będziesz wiedziała.
- Tak mi się wydaje... Wiesz, nie mogę uwierzyć, że kończymy szkołę w tym roku.
- Uwierz w to, mała! - pisnęła z podekscytowania. - Gdy skończymy osiemnaście lat, zamieszkamy w moim apartamencie i będziemy miały wszystko dla siebie!

Wysiadłam z taksówki, kiedy zatrzymała się pod mieszkaniem. Wręczyłam kierowcy dwadzieścia dolarów i zaczęłam wchodzić po schodkach na górę. Znalazłam w torebce klucze i sprawnie otworzyłam nimi drzwi. Po tym wszystkim nadal nie mogłam uwierzyć, że mamy swój własny dom.
Carina i ja skończyłyśmy szkołę w ostatnie lato. Dzięki mojej pracy w restauracji i jej pracy w sklepie, zaoszczędziłyśmy sporo pieniędzy. Rodzice Cariny nie byli zbyt chętni na to, by ze mną zamieszkała, ale nie obchodziło mnie to.
Carina chciała zostać lekarzem, a ja... Nadal do końca nie wiedziałam, kim chcę być.
Weszłam do mojego pokoju, a moje serce rozsypało się na milion małych kawałków, kiedy zobaczyłam pojedyncze plakaty Justina na ścianach. Był po prostu wszędzie. Życie dawało mi po twarzy. Miałam wrażenie, że Justin jest tutaj, ale tak naprawdę go nie ma. Nie wyobrażałam sobie, żebym mogła powrócić do mojego normalnego życia, jakbym nigdy nie uprawiała seksu z Justinem Bieberem, ale byłam jednak do tego zmuszona, ponieważ nikt nie uwierzyłby mi w tę bajeczkę.
Poszłam pod prysznic i gdy zdejmowałam ciuchy, przez skórę momentalnie przeszły mnie ciarki, ponieważ przypomniało mi się, jak on je zdejmował.
Dlaczego choć jedna rzecz w moim życiu nie mogła pójść dobrze?
To proste. Nie zasługujesz na to.
Płacząc, weszłam do kabiny i pozwoliłam gorącej wodzie obmyć moje ciało. Nie chciałam iść jutro do pracy. Pragnęłam, by świat zatrzymał się właśnie teraz. Niczego nie chciałam bardziej, jak zapomnieć o ubiegłej nocy i zapomnieć o nim.

 _________________________________________
Wiem, że rozdział jest krótki, ale sama autorka w oryginale napisała, że chciała trochę "odetchnąć po trójce" i dać nam większe rozeznanie z uczuciami Sophii :)
Przy okazji, chciałabym Wam polecić kilka świetnych ff <3
Do następnego x

24.05.2015

3. Nie kocham innych ludzi...

Cisza w samochodzie była bardzo przytłaczająca, więc zajęłam się złotą bransoletką na nadgarstku, by skupić swoją uwagę na wszystkim, tylko nie na Justinie. Powodował u mnie dreszcze i ciarki, ponieważ nie przestał gapić się na mnie od momentu, kiedy wsiedliśmy do środka.
Czułam jego palące brązowe oczy niemal wżerające się w moją skórę, co bezsprzecznie wywoływało rumieniec na moich policzkach, więc w końcu zdecydowałam się przechylić głowę i napotkać jego spojrzenie.
Justin uniósł kciuk i palec wskazujący, przesuwając sobie nimi po swojej perfekcyjnej linii szczęki. Zachwycało mnie to, jaki był seksowny. Miałam ochotę usiąść na jego kolanach i całować go wszędzie, tu i teraz.
- Jesteśmy.
Podskoczyłam na dźwięk jego głosu zakłócającego moją fantazję i przygryzłam wargę, widząc, jak Justin powoli okrąża samochód, by otworzyć drzwi z mojej strony.
- Dziękuję - spojrzałam na niego z nieśmiałym uśmiechem.
Skinął głową i zaczął prowadzić mnie w stronę budynku.
Co to za hotel? Noc w nim musi kosztować fortunę.
Rozejrzałam się i zauważyłam skórzane fotele oraz połyskującą białą podłogę rozciągającą się przez całe lobby, a wszyscy goście, jakich mijaliśmy, ubrani byli w ciuchy wyglądające na pochodzące od światowych projektantów. Czułam się jak niepasujący element układanki.
Czując się jeszcze bardziej speszona, skrzyżowałam ręce na piersiach, kiedy recepcjonistka uniosła brew, przyglądając mi się. Jaki był jej problem? Ale wtedy oprzytomniałam i przypomniałam sobie, że przecież przyszłam tu z najbardziej rozpoznawalną osobą na tym świecie, Justinem Bieberem.
- Będą nas tutaj obserwować? - spytałam cicho, rozglądając się na boki, by upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu.
- Nie, moja ochrona jest naprawdę dobra. Zawsze pilnuję, by dotrzymywali sekretu.
Zaraz, sekretu? Nasza rozmowa była sekretem?
Justin poszedł w stronę wind i wpuścił mnie przed sobą do środka, po czym nacisnął przycisk z szóstką obok. Gdy drzwi się zasuwały, dotarło do mnie, że w środku jest tylko nasza dwójka. Zaczęły mi się pocić dłonie. Pragnęłam go, tu i teraz. Jeśli w ogóle czuł cokolwiek do mnie.
- Wszystko w porządku?
Obróciłam głowę i zauważyłam, że Justin wpatrywał się we mnie z nieukrywanym rozbawieniem, jakby doskonale wiedział, o czym myślę.
- Och, tak, po prostu czuję lekkie zawroty głowy.
Praktycznie nie skłamałam. Jego obecność każdego przyprawiłaby o zawroty głowy.
- Może przynieść ci wodę?
- Nie, wszystko okej - odpowiedziałam zbyt szybko.
Drzwi wreszcie się rozsunęły, ukazując średniej wielkości korytarz. Ściany i podłoga były w kolorze ciemnego bordowego. Żyrandole zwisały z sufitu i uśmiechnęłam się sama do siebie, przypominając sobie pokój z Meet&Greet. To niesamowite, jak wiele rzeczy zmieniło się od ostatniego razu.
Obserwowałam Justina zmierzającego do końca korytarza. Zatrzymał się przy drzwiach i wsunął klucz do zamka. Jak się domyśliłam, do jego pokoju. Apartament był nieziemski. Był tu ogromny przedpokój w odcieniu ciemnej zieleni i wysokie sufity, prowadzące prosto do salonu i kuchni. W salonie dostrzegłam wielki plazmowy telewizor, otoczonymi skórzanymi tapczanami powieszonymi na ścianie wokół niego, natomiast kuchnia zawierała błyszczące blaty i urządzenia z nierdzewnej stali. Nigdy nie byłam w podobnym "czymś". Wszystko było dla mnie nowe.
- Co? - Justin zachichotał. - Nigdy nie byłaś w apartamencie?
- Nie - pokręciłam oniemiała głową. - To... jest większe niż mój cały dom.
Zaśmiał się i usiadł na jednej z kanap w salonie.
- Chodź tutaj - powiedział, patrząc na mnie z wyczekiwaniem.
Gdy do niego podchodziłam, zapytałam siebie samą w głowie, co ja tu właściwie robię. Znałam każdy możliwy fakt o Justinie, ale tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam. Miałam wrażenie, że Justin nie zaprosił mnie tutaj na rozmowę, tak jak się spodziewałam.
- Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - spytałam cicho, siadając obok niego i kładąc dłonie na kolanach.
- Nie przyprowadziłem cię tutaj, Sophia, grzecznie spytałem, czy chciałabyś przyjść, a ty dobrowolnie się zgodziłaś. - Jego oczy znowu zaczęły mnie wypalać.
- Nie o to mi chodziło. Pytałam raczej o to, dlaczego ja? Dlaczego nikt inny, tylko ja?
Justin westchnął głęboko i pochylił się do przodu, opierając łokcie o swoje kolana.
- Więc, Sophio, jeśli mam być szczery, jesteś strasznie seksowna i to dlatego tu jesteśmy.
Zaraz, że co?!
- Myślisz, że specjalnie powiedziałam to, co powiedziałam, żeby przyjść tutaj z tobą i uprawiać seks?!
- Nie tego chcesz? - uśmiechnął się zaborczo.
Oblizałam swoją dolną wargę i z całej siły powstrzymywałam się przed wyjściem z tego pomieszczenia.
- Nie, Justin, nie chcę uprawiać z tobą seksu. Przyszłam tutaj, by dowiedzieć się o tobie czegoś więcej. Chcę ci uświadomić, że ktoś na świecie może cię pokochać i może mu na tobie zależeć. Nie rozumiesz tego. Nie dociera do ciebie, że codziennie ratujesz miliony żyć. Czy naprawdę myślisz, że każda dziewczyna na świecie pragnie wyłącznie seksu z tobą? Zaskoczę cię, Justin, nie jestem jedną z nich i nigdy nie będę.
Kiedy spodziewałam się czegoś bardziej moralnego z jego strony, on po prostu zaczął się śmiać, co kompletnie wytrąciło mnie z równowagi.
- Co jest w tym takiego zabawnego?! - warknęłam.
Co było z nim nie tak? Ktoś mówił mu poważnie, co o nim sądzi, a on wybuchał śmiechem?
- Sophia, nie bierz tego do siebie - powiedział, kręcąc głową. - Po prostu mnie nie znasz i nie wiesz, jaki jestem.
- Wow, myślę, że jednak wiem, jaki jesteś, szczególnie teraz. Mówiłeś coś, że nie jesteś aż takim dupkiem, za jakiego cię mają? Ale żart. - Jezu, nawet nie wiedziałam, że jestem taka wściekła. - Przyszłam tu, by opowiedzieć ci moją historię. By opowiedzieć ci, w jaki sposób nauczyłeś mnie akceptować siebie i nigdy się nie poddawać. Nic o mnie nie wiesz i nie powinieneś mówić mi tego wszystkiego, co przed chwilą przyznałeś. Miałam nadzieję, że będę ci mogła cokolwiek opowiedzieć, ale jak widać się myliłam.
Oczy Justina zwiększyły swoje rozmiary, gdy domyślił się, że coś dla mnie znaczy. Dla kogokolwiek.
- Powodzenia w czymkolwiek zamierzasz zrobić, Justin - mruknęłam, podnosząc się. - Może w przyszłości okażesz jakiejś kobiecie więcej szacunku.
Chwiejąc się na nogach, zaczęłam iść w kierunku drzwi, czując łzy na policzkach, więc szybko je starłam.
- Sophia, czekaj. Pozwól mi się wytłumaczyć. - Usłyszałam jego kroki za sobą. Nie chciałam się do tego przyznać, ale czułam, jak zaraz wybuchnę. - Czekaj, płaczesz?
Stanęłam bokiem do niego, mrużąc oczy.
- Tak, Justin, płaczę. Pozwolić ci wyjaśnić? Jezu, jesteś taki irytujący! Chciałeś, żebym tu przyszła, po czym nie dałeś mi kurwa tego, po co tu tak naprawdę przyszłam! Jeśli nie chcesz mnie tutaj, nie mam po co tu siedzieć. Nie mogę uwierzyć, że chciałeś mnie tu zaciągnąć tylko po to, bym wylądowała z tobą w łóżku. Jeśli to jest ta twoja wielka prawda, to nie musisz mi nic wyjaśniać. Jeśli kłamię, powiedz mi tę pieprzoną prawdę i nie kłam, w przeciwnym razie przysięgam na Boga, że wyjdę. - Powiedziałam, łapiąc za metalową klamkę przy drzwiach.
Pierwszy raz tej nocy, Justin był ewidentnie oniemiały. Powoli oblizał swoją dolną wargę i wsunął dłonie w kieszeń.
- Ew... Powiedziałem... Powiedziałem ci prawdę.
Wywróciłam jedynie oczami i głośno westchnęłam, naciskając na klamkę.
- Do widzenia, Justin.
Widzisz, Sophia? Jedyne, na czym mu zależało to seks z tobą.
Zaczęłam cicho łkać i brać pojedyncze wdechy, lecz zanim zdążyłam przejść korytarz, poczułam dłoń Justina chwytającą moje przedramię i przyciskającą mnie do jego torsu.
- Czekaj - szepnął do mojego ucha.
O mój Boże.
Mój oddech automatycznie przyspieszył i jedyne, co byłam w stanie zrobić to odwrócić się przodem do Justina. Oparłam się o ścianę, na którą wpadłam, chcąc się cofnąć. Ujął moją twarz w dłonie i przybliżył swoje usta do moich tak, że czułam jego nierównomierny, świeży oddech.
- Czy chcesz znać prawdziwy powód, dla którego cię tu zabrałem?
Wyglądał na zdenerwowanego. Czy na pewno chciałam wiedzieć?
- T-tak - wyjąkałam, starając się opanować oddech.
- Zabrałem cię tutaj, ponieważ jesteś inna. Powiedziałaś, że nauczysz mnie jak to jest być kochanym. Większość dziewczyn, które przychodzą na Meet&Greet wygląda jak kompletnie kretynki i dziwki, co mnie odstrasza. Ty wyglądałaś seksownie, lecz wyrafinowanie. Nie bałaś się traktować mnie jak normalną osobę. Tak jakbyś nie widziała we mnie Justina Biebera, tylko Justina. Nie chcę wywołać na tobie złego wrażenia. Wiem, jak szanować kobiety, ale nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty, kogoś, kto pokazał mi ich piękno. Nie mam na myśli zewnętrznego piękna, lecz wewnętrznego. Nigdy nie byłem dobry w wyrażaniu swoich uczuć. Dzisiaj chcę pieprzyć cię na wszystkie strony świata i nie każ mi opowiadać czegokolwiek o sobie.
Czy on naprawdę właśnie to powiedział?!
- Więc mówisz, że zabrałeś mnie tutaj, ponieważ jestem inna, po czym wyjeżdżasz z tekstem, że chcesz mnie pieprzyć? Na wszystkie strony świata? - przełknęłam niepewnie ślinę. - Nie pojmuję tego. W taki sposób okazujesz komuś, że go kochasz? Dobierając się do jego majtek? - prychnęłam ze śmiechem, ale równie szybko od razu się zamknęłam, widząc, jak jego ciało sztywnieje i odsuwa się ode mnie.
- Sophia, ja nie kocham innych. Nigdy nie kochałem. Nie uprawiam spokojnego seksu, ja się pieprzę, i to ostro. Powiedziałem tylko, że różnisz się od wszystkich innych dziewczyn, które kiedykolwiek spotkałem. - Spojrzał na mnie ostrożnie i wiedziałam, że nie kłamie.
Dlaczego w tym momencie miałam straszną ochotę, by jego słowa stały się rzeczywistością? Mógł mnie wziąć nawet na tym korytarzu. Jezu Chryste, co się ze mną działo? Sophia, ty szmato!
- Nie mogę tego zrobić, to niestosowne... - powiedziałam w końcu.
- Może być, jeśli będziesz tego chciała - mruknął, podchodząc do mnie, by przesunąć palcami po mojej szczęce.
- Nie - wyszeptałam zażenowana. - Nie o to mi chodziło. Miałam na myśli, że nie mogę tego zrobić... na pierwszy raz.
Czułam, jak moje policzki robią się całe czerwone i ze wstydu odwróciłam od niego spojrzenie, ale po chwili znowu na niego spojrzałam. Znowu się cofnął, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Co masz na myśli mówiąc, że to pierwszy raz? - zadrwił.
Jezu, jest na mnie zły?
- Jestem dziewicą.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Jeszcze nigdy tego nikomu nie powiedziałam prosto w twarz. Czemu się na mnie złościł?
- Jakim kurwa cudem jesteś dziewicą? Ile ty masz lat?
Widziałam, jak jego twarz również przybiera czerwony odcień, a jego głos staje się coraz głośniejszy. Dlaczego on do cholery się na mnie złości? To się nie dzieje na filmach. Czułam się tak, jakbym z każdą sekundą robiła się coraz mniejsza i mniejsza przy jego sile.
- Osiemnaście - jęknęłam.
- Kurwa mać! - krzyknął, zanim uderzył dłonią w ścianę przy mojej głowie.
- Dlaczego jesteś taki zły?!
Głośno dyszał, po czym odsunął się jeszcze bardziej, zaczynając chodzić tam i z powrotem.
- Dlaczego jestem kurwa zły? A dlaczego nie?! Na litość boską, podobasz mi się, Sophia! - spojrzał na mnie. - Spodobałaś mi się od momentu, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. Nie kocham ludzi, ja ich kurwa pieprzę, więc dlatego nigdy nie zabrałem nikomu dziewictwa! Dziewczyny zwykle chcą, żeby ich pierwszy raz był przeżyty z kimś szczególnym, dlatego nie popieram tego, by rżnąć ich do upadłego! Kurwa, jesteś inna. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Przez cały mój dzisiejszy występ na scenie myślałem tylko o tobie.
Jezus Maria.
Stałam tam, kompletnie zszokowana i próbująca zrozumieć wszystko, co mi powiedział. Nie mogłam sobie tego wytłumaczyć, ale potrzebowałam go. Był jak nowo poznany narkotyk i byłam w stanie podjąć ryzyko. Miałam wrażenie, że cała klimatyzacja uleciała z korytarza. Nie mogłam złapać powietrza. Wiedziałam, czego chciałam, ale czułam, jak na moim ramieniu siedzi coś na podobieństwo aniołka dziewictwa (jeśli cokolwiek takiego istniało), który szeptał mi, bym się pohamowała. Pierwszy raz w swoim życiu postanowiłam go zignorować.
- Spróbuj - wyszeptałam.
Justin znieruchomiał na moment, po czym znowu do mnie podszedł, zacieśniając przerwę między naszymi ciałami.
- Co masz na myśli mówiąc, żebym spróbował?
Nastąpiła chwilowa cisza. Zbierałam myśli, żeby uporać się z tym, co chciałam powiedzieć. Czy naprawdę tego pragnęłam? Tak, to nie podlegało najmniejszej dyskusji.
- Spróbuj... się ze mną kochać. Powiedziałeś, że jestem inna i że nigdy nie czułeś tego samego, więc spróbuj - przełknęłam ślinę, czując, jak żołądek podchodzi mi do gardła.
- Sophia... - jęknął, przeczesując dłonią włosy. - Nie jestem pewny, czy potrafię.
- Spróbuj. To nie jest takie straszne, na jakie wygląda...
Po tych słowach przyciągnęłam go lekko do siebie, składając pocałunek za jego uchem. Owinęłam dłonie wokół jego szyi, zaczynając całować jego szyję. Przechylił głowę w bok, jęcząc cicho. Jego ciało całe zesztywniało, jakby nie było pewne, jak zareagować na moje pocałunki.
- Pierdolę to - warknął nagle i chwycił moje nadgarstki, uderzając nimi o ścianę. Ścisnął moje pośladki i podrzucił mnie do góry tak, że owinęłam nogi wokół jego bioder. Objął mnie w talii i wsunął język do moich ust, na co jęknęłam gardłowo. Podwinął moją sukienkę, biorąc w dłonie moje pośladki. Zobaczyłam, jak oczy mu ciemnieją, kiedy wszedł ze mną z powrotem do pokoju.
Zgasił wcześniej światło i nie mogłam niczego dostrzec. Poszedł ze mną gdzieś głębiej, nie wiedziałam gdzie, ale naprawdę mnie to nie obchodziło.
- Zdajesz sobie sprawę, jaka jesteś kurewsko podniecająca? - warknął do mojego ucha.
Znowu go pocałowałam, gdy położył mnie na łóżku. Ściągnął przez głowę swoją koszulkę i odrzucił ją na bok. Zaczął kąsać skórę na mojej szyi, więc ochoczo wygięłam ciało w łuk. Pragnęłam go. Był taki niebezpieczny, jednak pragnęłam, by stał się tylko mój.
Kiedy ściągnął ze mnie sukienkę, przełożyłam go na plecy tak, że tym razem to ja byłam na górze. Zaczęłam gryźć jego ucho, słysząc, jak oddech Justina stał się cięższy. Poczułam twardość w jego spodniach, więc automatycznie zasiadłam za sterem, wiedząc, że mam kontrolę.
Zanim zrobiłam cokolwiek innego, Justin z powrotem przerzucił mnie na plecy, zdejmując swoje spodnie razem z bokserkami. Rozszerzyłam oczy, widząc wielkość jego penisa. To naprawdę miało się znaleźć we mnie?!
Nagle poczułam zawstydzenie, więc okryłam ramionami swoją klatkę piersiową, głośno dysząc.
- Hej - szepnął, biorąc moje nadgarstki i odciągając je od klatki piersiowej. - Jeśli nie chcesz, nie musimy tego robić. Mówiłem ci, że nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji, ale chcę spróbować, by było ci dobrze. Powiedz, kiedy cię zaboli. Czy na pewno tego chcesz?
Jeśli miałam być szczera, nie byłam pewna, czego chcę. Nie znałam go, ale coś mnie w nim przyciągało... Nie umiałam tego wyjaśnić.
Kiwnęłam głową, w efekcie czego Justin zszedł niżej na kolanach i zdjął moje majtki. Tylko nie to! Moje zawstydzenie osiągnęło apogeum. Zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć jego reakcji.
- Jesteś taka seksowna - uniosłam głowę, by spojrzeć na to, jak wpatruje się we mnie z dołu. - Cholera, podoba mi się, że jestem pierwszą osobą, która to widzi.
Podniósł się, by być na tym samym poziomie co ja, po czym wsunął we mnie swój palec, co doprowadziło mnie do... płaczu. Kurwa, weź się ogarnij, Sophia!
Gdy usłyszał mój płacz, przestał poruszać we mnie palcem i szybko go wyjął.
- Jezu, zabolało cię? - zapytał. Był ewidentnie przerażony.
Szybko potrząsnęłam głową, a on znowu wsunął we mnie palec. Czułam się tak nieziemsko i tak nowo, że płakałam chyba z tej całej przyjemności.
- Jesteś taka gotowa - szepnął do mojego ucha i wyjął palec, oblizując go. Co...? - Smakujesz niesamowicie, wiesz o tym?
Zagryzłam wargę i spłonęłam rumieńcem, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć. Justin usiadł na kolanach, wyjmując z szafki obok łóżka prezerwatywę. To niesamowite, że wiedział dokładnie co robić, kiedy ja nie byłam w stanie odpowiedzieć nawet, gdzie jestem.
- Pamiętaj, powiedz mi, kiedy zaboli.
Zachichotałam cicho, widząc jego troskliwą twarz. Był taki kochany, kiedy na korytarzu miałam wrażenie, że chce mnie rozwalić.
- Powiem ci, obiecuję.
Nachylił się nade mną i ostrożnie się we mnie wsunął.
- Och! - natychmiast krzyknęłam z bólu.
- Chryste, maleńka - wymruczał. - Kurwa, to najciaśniejsza cipka, w jakiej byłem.
Przysięgam, nie musiałam tego słyszeć. 
Zaczął szybciej się poruszać, a ja robiłam wszystko, by pohamować łzy.
- Justin! - pisnęłam. - Mógłbyś... mógłbyś przestać?
- Wszystko w porządku? Coś zrobiłem?
- Nie, po prostu to boli. Czemu wszyscy zachwycają się seksem? Nie ma w tym nic fajnego.
- Skarbie, uwierz, że będzie, daj tylko się ponieść.
Czy on właśnie nazwał mnie skarbem?
Był taki opiekuńczy. Czułam się z nim naprawdę dobrze i nie chciałam tego przerywać, mimo wszystko.
- Okej, kontynuuj.
- Na pewno? Sophia, nie musimy tego robić.
- Tak. Jestem pewna. Och, Justin?
- Tak? - spytał, wychodząc ze mnie i siadając na kolanach.
- Cieszę się, że przeżywam swój pierwszy raz z tobą.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Po prostu nachylił się i pocałował mnie w czoło, ponownie we mnie wchodząc, tym razem wolniej, dzięki czemu ból zaczął ustępować błogiemu, nowemu uczuciu. To było niesamowite. Zobaczyłam, jak usta Justina formują się w szerokie "o".
Czy to naprawdę się działo? Czułam się tak dobrze!
- Dalej, skarbie.
Jego słowa tylko mnie podbudowały i sprawiły, że moje wszystkie mięśnie zacisnęły się wokół niego, doprowadzając naszą dwójkę na szczyt.
- Kurwa - wydyszał po chwili, opadając na mnie ciężarem swojego ciała. - Wszystko w porządku? - zapytał, ostrożnie ze mnie wychodząc i kładąc się obok mnie na plecach.
- Myślę... Że było dobrze - wymamrotałam, lekko się do niego uśmiechając. Było słychać po moim głosie, jak bardzo zmęczona byłam.
- Powinnaś iść spać.
Skinęłam głową, lecz zanim zamknęłam oczy szepnęłam cicho:
- Uśniesz ze mną?
- Sophia, już ci mówiłem. Nie bawię się w takie rzeczy. Po seksie dziewczyny zwykle wychodziły.
- Proszę - wyszeptałam. - Spróbuj.
Jeszcze przez chwilę widziałam, jak walczy sam ze sobą, po czym obrócił mnie plecami do siebie i owinął ręce wokół moich bioder, przyciągając mnie do swoich pleców. Czułam się naprawdę bezpiecznie i przysięgam, że był to mój totalny pierwszy raz. Jeszcze nikt tak na mnie nie działał.
- Sophia? - Justin szepnął po chwili.
- Hm? - spytałam, zupełnie zatracona w jego wodzie kolońskiej, którą czułam przez jego silne ramiona.
- Cieszę się, że o ze mną straciłaś dziewictwo.
Jego słowa doprowadziły mnie do głębokiego westchnięcia, ale mam nadzieję, że tego nie usłyszał. Spodziewałam się, że rzeczywiście wyrzuci mnie z pokoju, ale okazuje się, że potrafił słuchać i chyba mu zależało. Wiedziałam, że wszystko rozgrywa się za szybko, zbyt szybko. Ale ludzie przecież często uprawiają ze sobą seks na jedną noc, prawda?
Ale wtedy do mnie dotarło, że nie mogłam być dziewczyną na jedną noc. On jednak myślał inaczej.

Poranne światło wpadało już do pokoju, gdy się obudziłam. Odwróciłam się, chcąc zobaczyć Justina, ale jedyne, co było za mną, to poduszki. Jęknęłam cicho przez ból w podbrzuszu i wstałam z łóżka, widząc swoje ubrania poskładane w idealną kosteczkę. Leżały na krześle razem z jakąś kartką. Powoli tam podeszłam i podniosłam papier na wysokość oczu.

Sophia,
Musiałem iść. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę miał okazję cię zerżnąć. - Justin

Czułam się tak, jakby ktoś rozerwał moją duszę na małe kawałeczki. Nie byłam w stanie nic mówić, nie byłam w stanie nic myśleć. Zakryłam sobie usta dłonią i upuściłam kartkę na podłogę, po czym wrzasnęłam z frustracji.

_________________________________________
Jak Wam się podoba? Ja jestem przekonana do tego fanfiction coraz bardziej :D Akcja się rozkręca, a już myślałam, że Justin jednak jest inny. Do następnego i dziękuję za każde ciepłe słowo <3 xox Werka

20.05.2015

2. Nie jestem osobą, którą można kochać...

Kiedy stałem w kolejce na arenę, czułem jak moje ciało gotowe było zemdleć i z nerwów, i z tego, jak cały zdrętwiałem. W Nowym Jorku była zima i czułem się naprawdę podle z faktem, że zmuszają nas do czekania na zewnątrz, kiedy temperatura osiągnęła już jakieś minus dwadzieścia stopni.
Dzisiaj był dzień, w którym w końcu miałam poznać chłopaka znaczącego dla mnie kompletnie wszystko - Justina Drew Biebera. Czekałam na ten moment całe życie i po skończeniu ciężkiej pracy, której efektem było dostanie biletu, zaczęłam odliczać w kalendarzu dni do tego wydarzenia. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę, ale było mi naprawdę ciężko w ogóle myśleć nad zobaczeniem go zanim zamarznę.
- Wszyscy z biletem M&G są proszeni o wejście do środka i kierowanie się w stronę ruchomych schodów.
Spojrzałam na ochronę, która zaczęła wpuszczać ludzi do środka, więc ścisnęłam mocniej swój bilet i w mgnieniu oka tam doskoczyłam, zadowolona na spotkanie z ciepłym powietrzem. Arena, na której się znalazłam, była ogromna, a ochroniarze byli chyba wszędzie, gdziekolwiek bym nie spojrzała. Gdy dostrzegłam ruchome schody, poczułam nagły przypływ adrenaliny w żyłach.
Marzyłam o tym, by Justin choć trochę mnie polubił. Czytałam wiele postów na temat jego spotkań z fanami i starałam się z całych sił, by moja chwila była niezapomnianą i bym wykorzystała ją jak najlepiej. Mój cel na dzisiaj to zdobycie całusa w policzek od Justina. Oby tylko udało mi się go o to poprosić.
- Bilet proszę.
Szybko otrząsnęłam się z moich snów na jawie i wyciągnęłam dłoń z biletem w kierunku ochroniarza, który wyglądał dokładnie tak, jakby nie chciał tu być. Był spowity w czerń, a jego uchu dostrzegłam kolczyka. Nie mogłam go oceniać. Gdybym miała sześćdziesiąt lat i musiała pracować w zamkniętej hali z tysiącem piszczących dziewczyn, też miałabym dość.
U szczytu schodów, zostałam zabrana do kolejki, gdzie miałam czekać na moje zdjęcie z Justinem. Starając się nie rzucać na boki, omiotłam wzrokiem otoczenie. Miejsce, w którym byliśmy, było dużą, otwartą przestrzenią. Z wysokiego sufitu zwisały ogromne żyrandole, a na stolikach przy ścianach dostrzegłam jedzenie dla wszystkich oczekujących. Byłam iście zszokowana, gdy zauważyłam ludzi, którzy rzeczywiście teraz jedli. Jak w ogóle mogli być głodni w takiej chwili?
Kolejka, w której czekałam składała się z około dwudziestu osób i ku mojemu zaskoczeniu, szło naprawdę szybko. Gdy zaczęłam się zbliżać, zobaczyłam kolorową ścianę, na której miałam mieć zrobione zdjęcie z... O w mordę. On naprawdę tam był. Zamarłam, nie będąc w stanie się ruszyć. Moje serce zaczęło łomotać jak oszalałe, a dłonie zaczęły się pocić. Justin był ubrany w czarne vansy, spodnie khaki, jasną koszulkę i czarną czapkę. Jego włosy były ułożone wręcz idealnie, a oczy przybrały odcień najcudowniejszego brązu, jakiego w życiu nie będziecie sobie w stanie wyobrazić. Obserwując jego twarz, zatrzymałam się jeszcze przy ustach. Sprawiały wrażenie miękkich i pulchnych. Pewnie idealnie nadawałyby się do całowania mojej szyi, brzucha albo...
- Jesteś gotowa?
Podskoczyłam gwałtownie, wyrwana z brudnych myśli, gdy zauważyłam ochroniarza stojącego tuż przede mną.
- Eee... tak, przepraszam.
Zrozumiałam, że jestem następna i automatycznie poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Ochroniarz popchnął mnie do przodu, a ja natychmiast i niespodziewanie znalazłam się w ramionach Justina Biebera. Podniosłam głowę do góry i gdy napotkałam jego spojrzenie, dostrzegłam w jego oczach mnóstwo emocji, których nie do końca byłam w stanie wyjaśnić. Nie wyglądał na szczęśliwego, ba, nawet był smutny. Nie był taki, jakiego go oczekiwałam. Spodziewałam się, że będzie tryskał szczęściem z powodu spotkania ze swoimi fanami, ale wyglądało na to, że była to ostatnia rzecz, jaką chciał dzisiaj robić.
Widząc ból w jego oczach, postanowiłam powiedzieć jedyną racjonalną rzecz, nawet jeśli miałaby być największym błędem mojego życia. Stanęłam na palcach, by być bliżej jego ucha, po czym szepnęłam:
- Kocham wszystkie rzeczy, jakich w sobie nienawidzisz.
Gdy tylko moje słowa dotarły do jego uszu, rozszerzył oczy w zdumieniu, po czym ponownie się nade mną nachylił.
- Nie jestem osobą, którą można kochać.
Nie mogłam uwierzyć w słowa, jakie do mnie powiedział. Jak taki wspaniały człowiek mógł tak siebie osądzać? Przecież znaczył dla mnie kompletnie wszystko.
- J... ja twierdzę inaczej - wyjąkałam. - Jeśli mi pozwolisz, mogę ci pokazać.
Poczułam dłonie na ramionach. Zostałam szybko obrócona we właściwą stronę, zmuszona do zrobienia zdjęcia. Domyśliłam się, że wyglądałam tak, jakby wypruto ze mnie wszystkie emocje, ponieważ nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, co się dzieje.
Po błysku aparatu Justin oblizał usta, a gdy znowu napotkał mój wzrok, sprawiał wrażenie, jak gdyby pragnął mi coś powiedzieć.
Zanim jednak zdążył, ochroniarz ponownie złapał moje ramiona i odciągnął mnie do wyjścia. Nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Czy ja właśnie spotkałam Justina Biebera? Idąc powoli w stronę drzwi, rozmyślałam nad tym, czy na pewno dobrze sformułowałam słowa skierowane do niego i czy Justin dobrze je zrozumiał.
- Czekaj.
Odwróciłam się na pięcie i... zobaczyłam Justina stojącego tuż przede mną.
- Wróć.
Byłam kompletnie zszokowana. Rozejrzałam się jeszcze dla upewnienia, że oprócz mnie nie ma nikogo w promieniu kilkudziesięciu metrów.
- Ja? - wyszeptałam, pokazując na swoją klatkę piersiową. Justin powoli pokiwał głową i odwrócił się, a ja nie miałam innego wyjścia jak iść za nim.
Jezu, powinnaś była się zamknąć, Sophia. Nie powinnaś była mówić niczego, Justin jest teraz na pewno wkurzony. Dlaczego potrafisz wszystko zepsuć?
Odtrąciłam od siebie wszystkie myśli, kiedy Justin się zatrzymał i stanął ze mną twarzą w twarz.
- Co miałaś na myśli, mówiąc, że możesz mi pokazać?
Zaraz, że co? On mnie w ogóle słuchał? On pamięta, o czym mówiłam?
- Eee... - przełknęłam ślinę, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć. - Chodziło mi o to, że jeśli otworzysz się przede mną, będę mogła ci pokazać, jak wiele rzeczy możesz w sobie pokochać.
Justin zachichotał i pokręcił głową.
- Nie powiedziałabyś tego, gdybyś naprawdę mnie znała.
- Więc pozwól mi siebie poznać - mruknęłam, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Przebiegły między nami dziwne iskry i wiedziałam, że nie jestem jedyna, która to poczuła.
- Nie jestem osobą, która mówi o sobie innym ludziom, skarbie - chrząknął.
- Więc spraw, bym była pierwsza.
Kompletnie nie wiedziałam, co wpłynęło na to, że nagle stałam się tak odważna, ale kręciło mnie to. Oczy Justina przesunęły się po mojej twarzy i wiedziałam, że nie powinnam, ale nie mogłam odtrącić od siebie myśli na temat tego, jak piękne były.
- Co robisz po koncercie? - jego wzrok był bardzo intensywny.
- Nic szczególnego - odpowiedziałam.
Nie kłamałam. Byłam na koncercie sama, ponieważ mogłam pozwolić sobie tylko na jeden bilet i jedyną opcją, jaką przewidywałam po koncercie było udanie się do domu i położenie do łóżka.
- Świetnie. Spotkajmy się tutaj po koncercie. Jestem ciekawy, co byłabyś w stanie zrobić, by udowodnić mi swoją rację - powiedział z wyczuwalną nutą sarkazmu.
- Jeśli masz zamiar żartować z tego, co powiedziałam, wolałabym wrócić do domu - warknęłam.
Justin zaśmiał się miękko i podniósł do góry dłonie w obronnym geście.
- Uspokój się, tylko żartowałem.
Wywróciłam oczami.
- Okej, więc idę dobrze bawić się na koncercie, a potem spotkam cię tutaj... może.
- Może? - spytał, unosząc jedną brew.
- Tak jak powiedziałam, może.
Dumna z siebie, odwróciłam się i uśmiechnęłam, czując na sobie jego palący wzrok. Gdy skręciłam w inny korytarz, natychmiast przycisnęłam plecy do ściany, ciężko dysząc.
Co się właśnie stało? 
Uniosłam do góry głowę, myśląc nad wszystkim. Nie chcę, by Justin pomyślał, że jestem jedną z tych zakochanych w nim po uszy dziewczyn, które są gotowe zrobić dla niego kompletnie wszystko. Byłam niezależna przez większość mojego życia i nie pozwolę nikomu, by to zmienił. Nawet, jeśli jest Justinem Bieberem.
Chciałam tylko przyjść tutaj i zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcie, powiedzieć cześć albo coś w tym rodzaju. Ale on chce spotkać się ze mną po koncercie. Ze mną! Nigdy bym o tym nie pomyślała. Byłam jego fanką od dłuższego czasu i nigdy nie pozwalałam, by takie marzenia wdzierały się do mojej głowy, ponieważ były one tylko fantazją, a mnie raniły.
Byłam zadowolona, że mnie słuchał, ponieważ zależy mi na nim, naprawdę bardzo. Zawsze pragnęłam pokazać mu, jak bardzo zmienił moje życie, jak pomógł uwierzyć w siebie i jak dzięki niemu nauczyłam się walczyć do końca.
Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Dlaczego, do cholery, chciał spotkać akurat mnie? Moje włosy były splątane ze sobą w każdy możliwy sposób, byłam zbyt niska i w żadnym razie nie byłam seksowna. Dlaczego w ogóle o mnie pomyślał?
Wyciągnęłam czerwoną szminkę z mojej torebki i ponownie nałożyłam ją na usta. Zaczęłam rozczesywać swoje jasne włosy, pragnąc, by choć trochę się ułożyły, co oczywiście okazało się klapą. Westchnęłam do siebie i wyszłam z łazienki, zmierzając prosto na wejście na halę koncertową.

Justin okazał się naprawdę genialnym artystą na scenie. Przez cały koncert miałam wrażenie, że wszystko ulatuje mi przez palce. Czułam się jak zaczarowana i nie mogłam uwierzyć, że chwila, w której się z nim spotkam, zbliżała się wielkimi krokami.
Zostałam prawie wypchnięta przez tłum ludzi zmierzający do wyjścia. Z wielkim trudem wydostałam się stamtąd i zaczęłam zmierzać w kierunku sali, gdzie mieliśmy się spotkać. Rozglądałam się za Justinem, ale nigdzie go nie widziałam. Może po prostu dużo czasu zajmowało mu przebranie się za kulisami.
A może po prostu ma cię w dupie i nigdzie nie przyjdzie?
Zdecydowałam się poczekać, modląc się w duchu o to, że tylko się spóźni. Usiadłam pod ścianą na szarym dywanie i wyjęłam telefon, przeglądając wiadomości. Oczywiście, nie było żadnej. Nie byłam zbyt popularna w liceum, nigdy nawet nie miałam chłopaka. Po prostu z nikim zbytnio się nie polubiłam, ale nie uważałam to za złą rzecz. Wszyscy w mojej szkole pili alkohol i palili marihuanę. Nie chciałam tego robić ze względu na moich rodziców. Nazywajcie mnie mięczakiem, ale miałam swoje powody.

Pół godziny później i ani śladu Justina.
Serio?
Arena była właśnie zamykana na noc i mogłam mieć poważne kłopoty, jeśli bym tu została, więc postanowiłam podnieść się i wreszcie stąd wyjść. Jak w ogóle mogłam być taka głupia, by pomyśleć, że Justin się ze mną spotka?
Pokręciłam zirytowana głową i wyciągnęłam z torebki bilet autobusowy, szybkim krokiem zmierzając do wyjścia. Poczułam jak kilka pojedynczych łez spływa po moim policzku, co jeszcze bardziej mnie zirytowało, bo przecież nie mogłam być słaba!
- Dokądś się wybierasz?
Podskoczyłam i odwróciłam się szybko, a bilet wypadł mi z dłoni, gdy zobaczyłam Justina stojącego przy schodach. Miał na sobie czerwone spodnie, jasną koszulkę i biały ręcznik przewieszony przez szyję. Wyglądał naprawdę dobrze.
- Eee, nie, ja myślałam, że ty...
- Nie przyjdę się z tobą spotkać? - dokończył. - Nie jestem aż takim dupkiem. Zatrzymałem się tylko, by zrobić kilka zdjęć z fanami. Wybacz.
- Jasne, nie ma sprawy - wyjąkałam, robiąc się czerwona ze wstydu. Schyliłam się z powrotem po mój bilet.
- Przepraszam, naprawdę nie miałem pojęcia, że tak długo to trwało. Zatrzymałem się w hotelu z całą ekipą, więc mogłabyś zabrać się tam z nami albo zapomnieć, że to kiedykolwiek miało miejsce.
Hotel? Dlaczego chciał pójść ze mną do hotelu na krótką rozmowę?
Nie wiedząc, co tak naprawdę robię, postanowiłam iść za nim.
- Tak w ogóle, nigdy nie słyszałem twojego imienia.
- Ew, Sophia - wyjąkałam. - Sophia Castro.
- Więc, Sophia, co chciałabyś zrobić?
Część mnie podpowiadała mi, by zostać, ale część mnie zachęcała do pójścia. Jego wzrok był naprawdę intensywny.
Chciałam poznać prawdę o nim, chciałam, by się przede mną otworzył i wiedziałam, że taka szansa już więcej się nie zdarzy.
- Chodźmy - uśmiechnęłam się lekko.
Justin otworzył przede mną drzwi i obdarzył mnie szerokim uśmiechem. To mogło być niebezpieczne, ale wydawało mi się odpowiednie. Usiadłam z Justinem w limuzynie i wyjrzałam przez okno, zastanawiając się, co do zaoferowania ma hotelowy pokój Justina Biebera.

_________________________________________
Przyznam się Wam szczerze, że spodziewałam się czegoś lepszego po tym ff :D Postaram się jednak tłumaczyć kolejne rozdziały, ponieważ ciekawi mnie, jak to się dalej rozwinie. Może nie będzie tak źle? xoxo Werka