6.06.2015

6. Obiecuję...

- Justin?! Co ty do cholery tutaj robisz?! Skąd wiesz, gdzie mieszkam?!
Z całych sił starałam się unormować swój oddech, gdy patrzyłam osłupiała na Justina. Żadna konkretna myśl nie docierała do mojego mózgu i nie miałam w ogóle pojęcia, co powiedzieć, ponieważ BYŁ TUTAJ. Siedział TUTAJ, co nigdy nie powinno się zdarzyć.
- Tak jak mówiłem, mam swoje sposoby.
Powoli podnosząc się z łóżka, Justin zbliżył się do mnie. Wyglądał bardzo dobrze. Miał ciemne dżinsy i jasną koszulkę. Wyciągnął do mnie dłoń, by dotknąć mojego policzka, ale szybko się cofnęłam, nerwowo oblizując usta.
- Nie dotykaj mnie - wyszeptałam.
- Proszę, wysłuchaj mnie.
- I czemu niby miałabym to zrobić?
Spróbował złapać moją dłoń, ale szybko schowałam ją za plecami.
- Sophia, wiem, że zachowałem się jak dupek i to spieprzyłem. Marzę, by cofnąć czas, ale nie umiem. Mogłabyś chociaż na mnie spojrzeć?
Podniosłam wzrok i napotkałam jego oczy. Poczułam wszechogarniające mnie ciarki, więc szybko zamknęłam powieki, by przerwać napięcie między nami.
- Czemu to zrobiłeś? - spytałam, plącząc ramiona na klatce piersiowej. - Powiedz mi, czemu.
Justin przeczesał swoje włosy palcami, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć, po czym wypuścił głębokie westchnięcie, kręcąc głową.
- Nie wiem.
- Justin, nie mów mi że nie wiesz. Wcale... Wcale nie zabrałeś mojego pieprzonego dziewictwa i sobie nie odszedłeś! Wcale nie napisałeś jakiegoś bzdurnego liściku... Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak się czułam, kiedy wstałam?!
Starałam się utrzymać łzy przy oczach, ale było to kompletnie niemożliwe.
- Wiem, Sophia, wiem. Uwierz mi, naprawdę przepraszam...
- Więc powiedz mi dlaczego, do cholery! - przerwałam mu. - Wtargnąłeś bez pozwolenia do mojego domu tylko po to, by mnie przeprosić? Justin, czasami zwykłe przeprosiny nie wystarczą. Musisz to wyjaśnić.
Westchnął głęboko i oparł się o ścianę.
- Podobasz mi się, Sophia. To dlatego.
- Och, więc o to chodzi! Przecież tak zachowują się wszyscy normalni ludzie, gdy ktoś im się podoba! Pieprzą ich, a potem zostawiają. Proste.
- Nigdy nikt mi się nie podobał, rozumiesz? To dla mnie nowe. Nigdy się do nikogo nie przywiązałem. Tak jak powiedziałem wcześniej, ja nie kocham, ja pieprzę. Kiedy obudziłem się z samego ranka i spojrzałem na ciebie śpiącą obok mnie, spanikowałem, ponieważ poczułem się zupełnie inaczej. Za każdym razem, gdy coś mnie do kogoś zbliżało, starałem się zachowywać dystans, by to wszystko nie poszło za daleko. Więc kiedy obudziłem się obok ciebie i poczułem się zrelaksowany, szczęśliwy... Zacząłem się bać. Napisałem ten liścik z nadzieją, że o tobie zapomnę, ale się myliłem. Ciągle o tobie myślałem. O twoich oczach, uśmiechu... Ledwo cię znałem i pragnąłem poznać cię dokładnie. Nie wiem jak, ale chcę tu być i wszystko naprawić. Uwierz mi, kiedy cię przepraszam. Wybacz mi i daj mi kolejną szansę.
Stałam tam kompletnie zszokowana. Rozejrzałam się po wnętrzu, jakbym szukała odpowiednich słów. Justin był wszystkim, czego pragnęłam. Nie byliśmy ze sobą zgodni, ale potrzebowaliśmy siebie. Przez całe swoje życie chciałam kogoś, z kim będę czuła się dobrze, kto będzie przy mnie zawsze. Może Justin nie do końca to oddawał, ale byłam skłonna mu się poświęcić. Chciałam dać mu kolejną szansę, ponieważ chciałam działać tak, jak on tego chciał. Skrzywdził mnie, ale jednak chyba każdy zasługuje na kolejną szansę, prawda?
- Czasem też tak się czuję - wyszeptałam po chwili.
- Co masz na myśli?
Znowu sięgnął po moją dłoń i tym razem mu się nie wyrwałam.
- Też nie lubię się przywiązywać. Nigdy nie wiesz, co może się zdarzyć. Nie wiesz, kto może być od ciebie zabrany... - mruknęłam, przypominając sobie inny poranek.
- Jak to?
Jego oczy dosłownie wypalały moje.
Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, to nie był odpowiedni czas.
- To teraz nieważne. W każdym razie, nie przywiązywałam się do ludzi, ale dwa dni temu zmieniłeś moje spojrzenie na świat. Dałeś mi nadzieję. Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka, nie wiem, jak to konkretnie działa, ale chcę spróbować. Możemy uczyć się razem. Udowodnij mi tylko, że ty również tego chcesz.
Justin sięgnął po moją drugą dłoń i także mocno ją ścisnął.
- Powiedz mi, co muszę zrobić i zrobię to.
Wiedziałam, że mówił prawdę.
- Zostań ze mną na noc. Nie mam na myśli seksu, po prostu zostań ze mną i udowodnij mi, że będziesz tu, kiedy się obudzę.
Odwrócił ode mnie wzrok i popatrzył na łóżko, a ja zaczęłam się modlić, by mi nie odmówił, ponieważ naprawdę go potrzebowałam.
- Dobrze - odpowiedział. - Zrobię to.
O mój Boże.
Poczułam się jakbym wygrała na loterii, a nie chcąc, by się rozmyślił, pociągnęłam go w stronę łóżka, jednak nie położyłam się obok niego.
- Czekaj - powiedziałam.
- Co się stało? - zmarszczył czoło.
- Spokojnie - zachichotałam. - Nie zmieniłam zdania, chciałabym tylko zmienić ubranie.
- Okej - odetchnął z ulgą.
- Będziesz się dobrze czuł, śpiąc w tych jeansach?
- Chciałem spać w bokserkach, ale... Mogę zostać w jeansach.
- Nie, bokserki są w porządku, byłam ciekawa.
Uśmiechnął się do mnie lekko, po czym ściągnął swoje spodnie.
Idąc w stronę szafy, przypomniały mi się słowa Justina na temat tego, że mam seksowne ciało. Dlaczego więc nie dać mu małego pokazu? Chciałam być jedyną dziewczyną, na którą by patrzył. Chciałam zatrzymać go przy sobie i zatrzymać jego serce, dlatego odwróciłam się przodem do niego i zaczęłam robić coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam.
Powoli odpięłam spodnie, ściągając je ze swoich ud, aż same opadły na podłogę, ukazując moją czerwoną bieliznę. Zaczęłam kręcić biodrami, ściągając przy tym koszulkę i patrząc na Justina. Omiatał mnie wzrokiem.
- Podoba ci się? - spytałam.
Jego oczy pociemniały.
- Zbyt bardzo - odpowiedział, oblizując powoli usta.
Odrzuciłam koszulkę do tyłu i nagle poczułam dłonie Justina na moich biodrach. Pociągnął mnie w dół na łóżko i od razu bez wahania wsunął dłoń do moich majtek, dotykając mnie... tam.
- Justin - zachichotałam nerwowo. - Pamiętasz, co powiedziałam?
- Tak, pamiętam. Ale to nie oznacza, że nie mogę cię dotykać.
Uśmiechnęłam się i ujęłam jego twarz w dłonie.
- Żadnego seksu i dotykania miejsc intymnych.
Parsknął śmiechem i uniósł ręce do góry.
- Okej, okej, zrozumiałem. Ale nie powiedziałaś nic o łaskotaniu.
Zanim miałam czas na odpowiedź, Justin usiadł na mnie okrakiem. Zapiszczałam i spróbowałam się wyrwać, ale był zbyt ciężki. W dodatku zaczął wbijać palce w moje żebra.
- Justin! Nie mogę oddychać! - wymamrotałam.
- Nadal mnie nienawidzisz? - zapytał przekornie.
- Może... Dam ci znać rano - parsknęłam śmiechem i pokazałam mu język.
Wywrócił oczami i położył się na plecach, ciągnąc mnie na swoją klatkę piersiową. Pachniał tak dobrze. Właśnie tutaj chciałam pozostać na zawsze. Nie mogłam uwierzyć w to, jak szybko rzeczy mogą ulec zmianie.
- Hej, Justin?
Poczekałam na jego odpowiedź.
- Tak, co jest?
- Jak się tutaj właściwie dostałeś?
Mogłam przysiąc, że się uśmiecha.
- Przez okno. Było otwarte.
- Och, powinnam je zamykać na następny raz.
- Tak, z pewnością powinnaś - zachichotał i pocałował czubek mojej głowy. - Wyglądasz na zmęczoną, prześpij się.
- Pragnę zatrzymać ten moment. Bardzo bym chciała, byś był tu rano.
Przycisnął mnie mocniej do siebie i zaczął przesuwać palcami po moim kręgosłupie, co kompletnie odebrało mi oddech.
- Będę, piękna. Obiecuję.

 _________________________________________
Myślicie, że Justin będzie u Sophii rano? :D
Dziękuję Wam za wszystkie pozytywne komentarze <333 Jesteście cudowni.

Zapraszam na moje fanfiction: DEAR CHLOE. Bardzo mi zależy na Waszym wsparciu :)
x Werka

2.06.2015

5. Pozwól mi wyjaśnić...

Otwierając oczy i witając rażące promienie słoneczne, rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam na zegarku, że jest już trzynasta piętnaście. Cholera. Byłam spóźniona.
Ścieliłam łóżko w błyskawicznym tempie i podeszłam do szafy, nakładając na siebie biustonosz, T-Shirt "Obiad Dinny" i spodnie khaki.
Justin wyglądał dobrze w takich spodniach.
Wzdrygnęłam się i otrząsnęłam z myśli, po czym zaczęłam niedbale układać swoje włosy. Naprawdę nie obchodziło mnie to, jak wyglądam, ponieważ nie miałam dzisiaj humoru na cokolwiek. Stanęłam na plakatach Justina, które zdarłam ze ścian poprzedniego dnia i nałożyłam na siebie trampki, po czym wydostałam się z pokoju.
"Obiad Dinny" znajdował się niedaleko mojego domu, całe szczęście. Było to małe miejsce, które pozwalało mi zarobić kasę w weekendy. Zerknęłam na telefon i zdałam sobie sprawę, że jestem spóźniona tylko dwie minuty.
- Dzięki Bogu, że jesteś.
Odwróciłam się i zobaczyłam Dinnę, moją szefową. Stała przede mną i trzymała w dłoniach trzy mokre talerze. Podchodziła pod pięćdziesiątkę, lecz kiedy się nie stresowała, wyglądała na młodszą o jakieś dziesięć lat.
- Wow, czemu tu jest tak pełno?
Rozejrzałam się po wnętrzu. Każdy stolik był zapełniony.
- Nie mam pojęcia. - Odpowiedziała. - Jest wtorek i nie mam nikogo innego do pomocy, więc zabieraj się do pracy!
Super.
Wyjęłam długopis i udałam się w kierunku pierwszego stolika.

*

Była połowa mojej zmiany i na szczęście ruch trochę zmalał. Odetchnęłam z ulgą na panujący spokój i usłyszałam dźwięk telefonu.
- Sophia, odbierzesz? Mam pełne ręce.
Zerknęłam przez ramię na Donnę, która właśnie wycierała stolik i westchnęłam głęboko, podchodząc do telefonu.
Ilu ludzi, do cholery, zamawia jedzenie we wtorki?
- Cześć, tu Obiad Dinny, w czym mogę pomóc?
Bardzo się starałam, by nie brzmieć na zirytowaną.
- Cześć - po drugiej słuchawce odezwał się męski głos. - Tu... Justin.
Kurwa mać.
Moje serce miało zamiar wystrzelić z klatki piersiowej, kiedy zaczęłam głębiej oddychać. Jak miał czelność dzwonić do mnie po tym wszystkim?
- Justin, jak zdobyłeś ten numer? Jakim cudem wiesz, że tu pracuję?
- Mam swoje sposoby, ale to nieważne. Pozwól...
- Justin - przerwałam ostro. - Nie dzwoń tu nigdy więcej. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Słuchaj, chciałem...
- Nie, Justin. To, co zrobiłeś ostatniej nocy było beznadziejne. Szczerze cię nienawidzę i przysięgam, że jeśli jeszcze raz tu zadzwonisz, zmienię ten numer. Nie dzwoń tutaj. Nigdy.
Odłożyłam słuchawkę, a raczej nią rzuciłam. Mój oddech był porywczy i walczyłam ze łzami, by ich nie wypuścić. Może moment z tekstem "szczerze cię nienawidzę" był za mocny, ale zasłużył na to. Liścik, który mi zostawił, nigdy nie opuści mojej głowy.

"Sophia,
Musiałem iść. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będę miał okazję cię zerżnąć. - Justin"
Och, więc o to chodziło. Zadzwonił, by dowiedzieć się, czy znowu będzie miał okazję mnie ZERŻNĄĆ, tak jak resztę dziwek. 
- Kochanie, wszystko w porządku?
Spojrzałam na Donnę, która akurat do mnie podeszła.
- T-tak, w porządku - wyszeptałam i pociągnęłam nosem. - Chciałabym wrócić do pracy.
Wyminęłam ją i podeszłam do stolików, pragnąc z całej siły o nim zapomnieć.

*

Zegar wybił dziewiątą, co oznaczało koniec mojej zmiany. Justin nie zadzwonił więcej i nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale jakaś część mnie jednak pragnęła, by to zrobił. Nie miałam pojęcia, czemu chciałam z nim porozmawiać. To, co zrobił było złe, ale było w nim coś uzależniającego. Był taki tajemniczy... Chciałabym poznać go bardziej. W każdym razie, więcej nie dzwonił.
- Pa, Donna! - krzyknęłam w stronę kuchni.
Odwróciłam się do wyjścia, kiedy usłyszałam jej kroki.
- Czekaj, Sophia!
Wytarła ręce w swój fartuch i podeszła bliżej.
- Kto dzwonił? Nie chcę być wścibska, ale wyglądasz na przygnębioną - spojrzała na mnie współczującym wzrokiem. Ostatnio często go widziałam.
- Nikt taki - wzruszyłam ramionami, jakbym rzeczywiście mówiła prawdę.
- Jesteś pewna?
Donna znała mnie odkąd skończyłam szesnaście lat. Kto jak kto, ale wiedziała, kiedy kłamię.
- Tak, jestem pewna. Nie przejmuj się tym.
- No dobrze - powiedziała niepewnie. - Powiedz mi po prostu, kiedy będę musiała skopać komuś tyłek.
Zaśmiałam się na jej słowa i mocno ją przytuliłam.
- Dzięki, Donna. Na pewno to zrobię.
Szybko zamknęłam za sobą drzwi i powitałam mroźną noc Nowego Jorku. Szybko przyłożyłam ręce do ust i chuchnęłam w nie kilkakrotnie, próbując je ogrzać.
Jak Justin miał w ogóle prawdo do mnie dzwonić? Nadal tego nie rozumiałam. Myślał, że kim niby jest? Nadal byłam przekonana, że zasługiwałam chociażby na jakiekolwiek pożegnanie. Zabrał moje dziewictwo. Czy to dla niego kompletnie nic nie znaczyło? Nie mogłam o tym myśleć, to mnie przygnębiało.
Nareszcie dotarłam do mieszkania. Byłam strasznie zmęczona i jedyne o czym marzyłam to sen. Knajpa była dzisiaj zapełniona po brzegi, a w dodatku te wszystkie emocje związane z Justinem...
Wspinając się po schodach, ziewnęłam cicho i zaczęłam związywać włosy w luźnego warkocza, by bardziej przygotować się do spania, po czym otworzyłam drzwi do pokoju.
- Zanim cokolwiek zrobisz, pozwól mi wyjaśnić.
Każda moja cząstka ciała zamarła, gdy zauważyłam Justina Biebera siedzącego na moim łóżku i gapiącego się prosto na mnie.

 _________________________________________
Również krótki, ale przynajmniej mamy trochę Justina :) Dziękuję Wam za komentarze <3
Zapraszam na moje nowe ff: DEAR CHLOE. Gwarantuję, że nigdy nie spotkaliście się z podobną fabułą :) Ściskam mocno x Werka